To współczesna komedia, w której nie znajdziemy ani cienia dosłowności. Żaden z czwórki bohaterów nie posiada bowiem imienia. Nie wiadomo też, czym się zajmują ani gdzie mieszkają. Pojawiają się po prostu na scenie, albo i na widowni po to, by z prozaicznych, codziennych czynności, jak na przykład jedzenie zupy czy wizyta u dentysty, wydobyć dowolne ilości słownego i sytuacyjnego komizmu, zapewniając tym samym widzowi naprawdę przedni ubaw (…)
Nie pytajcie mnie, o czym to jest. Nie róbcie z siebie bidot, inaczej zwanych rzeczowymi (jakże by inaczej!), obiektywnymi (jakże by inaczej!), profesjonalnymi (jakże by inaczej) recenzentami… och, przepraszam, należy rzec: magistrami recenzentami. O czym to jest? A o czym są Słoneczniki van Gogha, twarz Jasia Fasoli bądź oko Lwa Tołstoja (…)? Dajcie spokój – i tak dość jest wstydu na świecie.
Nie spodziewajcie się niczego. Liczcie na błysk słów. Będzie czarodziejski kapelusz, napędzający cudownie kuriozalną fabułę-nie-fabułę, będą aktorzy, którzy wiedzą, co mówią, i będzie dużo powietrza – a w nim twój trup roześmiany. Amen. Mało?
Muszę przyznać, że od dłuższego czasu tak się nie ubawiłam. Żaden kabaret nie dostarczył mi tylu absurdalnych sytuacji i tylu minut ciągłego śmiechu. (…) W tym przypadku powiedzenie „śmiech na Sali” można stosować bez ironicznego dna, dosłownie! Gagi same się bronią – łatwo potem wpleść niektóre powiedzonka ze sceny w codzienne życie. U mnie w domu zupa makaronowa z ryżem przeżywa istny renesans.
Teatr KTO przyzwyczaił już swoich widzów do specyficznego poczucia humoru. Jednak większość wystawianych w nim spektakli nie tylko bawi, ale i daje do myślenia wnikliwą obserwacją współczesnej rzeczywistości, zawartą w granych na jego deskach przedstawieniach. (…)
To współczesna komedia, w której nie znajdziemy ani cienia dosłowności. Żaden z czwórki bohaterów nie posiada bowiem imienia. Nie wiadomo też, czym się zajmują ani gdzie mieszkają. Pojawiają się po prostu na scenie, albo i na widowni po to, by z prozaicznych, codziennych czynności, jak na przykład jedzenie zupy czy wizyta u dentysty, wydobyć dowolne ilości słownego i sytuacyjnego komizmu, zapewniając tym samym widzowi naprawdę przedni ubaw (…)
W sztuce magia miesza się z absurdem, całkiem trafne obserwacje naszej rzeczywistości ze zbożnymi nadziejami. Trudno jest opanować śmiech widząc aktorskie popisy bohaterów. Spektakl ma tylko jeden minus – jak wszystko co dobre za szybko się kończy.
Świat na opak, cyrk współczesności przesiąknięty dogłębnie groteską. „Atrament dla leworęcznych”, pełen błyskotliwego i inteligentnego komizmu, przenosi widza w odległą rzeczywistość, gdzie triumfuje fantazja, niekonwencjonalność i wolność wyrazu. Swoiste muzeum ciszy logiki, gdzie króluje groteskowy pierwiastek natury ludzkiej.
(…) znakomita, dynamiczna i pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji komedia, którą wyreżyserował Krzysztof Niedźwiedzki w 2008 roku. (…) zaprasza widza do wędrówki po świecie, w którym każda najzwyklejsza życiowa sytuacja staje się ogromnym wyzwaniem, wyobraźnia nie zna granic, zupę najczęściej doprawia się zegarkiem, a głównym bohaterem jest niewinnie wyglądający kapelusz, położony na scenie.