Spektakl otrzymał nagrodę główną 4. edycji konkursu “THE BEST OFF” w czerwcu 2022 r.
Spójrzmy dzisiaj na ciało ludzkie. Oto skończona, wszystkim znana forma. Para kończyn górnych, para kończyn dolnych, harmonijna symetria, u czoła korpusu osadza się głowa, poniżej tułów – najcięższy z elementów. Produkcja taśmowa człowieka. Nie można jednak założyć, że każda sylwetka jest fabrycznie identyczna. Ludzie odróżniają się od siebie pod względem fizyczności, mają różne kolory skóry, włosów, różne kształty ciała, różne kontury twarzy, wszystkie jednak te cechy są ludzkie. Wynika z tego, że istnieje więcej niż tylko jeden sposób fizycznego bycia człowiekiem.
Motywacją do stworzenia spektaklu jest niepokój spowodowany zbytnim przekonaniem o stałości tej formy i jej jedynej prawidłowości. Spektakl jest studium ciała, rozłożeniem go na czynniki, dekonstrukcją i sprawdzeniem co ta zmiana daje; uzyskaniem pełnego obrazu tkanek człowieka poprzez zmianę perspektyw: od nieświadomej, codziennej obecności ciała w jego okrojonej funkcjonalności – widzialnego i niezauważalnego zarazem, poprzez otwarcie wszelkich jego wymiarów, ku zmysłowej dotykalności. Puzzle cielesne na 1000+ sztuk; plastelina członków; quiz na inteligencję ciała.
Wzięcie pod lupę ciała jako określoną formę, którą pragniemy poddać destrukcji. Jak dekompozycja ciała wpłynie na jego postrzeganie? Czy nadal będzie to akceptowalna forma czy już raczej destrukt. Czy ciało pozbawione przyjętego kanonu jest wstanie się zasymilować z otoczeniem oraz ze swoją nową strukturą.
BILETY DOSTĘPNE ONLINE >>> TUTAJ
oraz w kasie Teatru KTO >>> sprawdź godziny otwarcia
Zespół założony w 2018 r. w składzie: Magdalena Kowala, Natalia Murawska, Joanna Woźna i Anna Zglenicka.
Tancerki tworzą własną estetykę, korzystając z tańca współczesnego, fizycznego, a także z improwizacji i działań
performatywnych i dążą tym samym do stworzenia własnego języka ruchu. Obecną siedzibą zespołu jest Zakład
Kulturalny w Gdańsku, założony przez jego właścicielkę, Natalię Murawską, który jest miejscem inicjatyw
artystycznych z różnych dziedzin sztuki. W 2019 roku tancerki założyły stowarzyszenie Córy Kultury, którego misją
jest przybliżanie myśli tanecznej wielu odbiorcom, tworzenie repertuaru oraz programu artystyczno-edukacyjnego.
Produkcje zespołu:
„Her(t)z” [2018; chor. i wykonanie – Hertz Haus; 50 min]
„102 i pół” [2019; chor. i wykonanie – Magdalena Kowala, Joanna Woźna; 10 min]
„Solo na 4 kaski i stracony czas” [2019; reżyseria, chor. i koncept – Anna Piotrowska; wykonanie i kreacja – Hertz
Haus; 60 min]
„Unbody” [2020; realizowany w ramach rezydencji Gdańskiego Festiwalu Tańca; choreografia i wykonanie – Hertz Haus; współpraca artystyczna – Artur Bieńkowski; 60 min]
„Portrety beznadziejne – spektakl usieciowiony” [2020; dofinansowany ze środków Narodowego Centrum Kultury
w ramach programu Kultura w sieci; 70 min]
„My hopelessness” [2020; solo, chor. i wykonanie – Joanna Woźna; zakwalifikowane do międzynarodowego
konkursu Solo Dance Contest 2021, 10 min]
„Mirroring” [2021; chor. i wykonanie Magdalena Kowala, Anna Zglenicka; współpraca artystyczna – Ulriqa Fernqvist
i Peter Svenzon; realizowany w ramach rezydencji Gdańskiego Festiwalu Tańca; 40 min]
Spektakl „UNBODY” jest prezentowany w ramach projektu Cztery Odcienie Teatru, który korzysta z dofinansowania w ramach Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego (MF EOG) 2014-2021.
(…) Drugi i ostatni w tym roku premierowy wieczór 12. Gdańskiego Festiwalu Tańca poczęstował widzów kolejnymi dwoma bardzo różnymi spektaklami. Po pierwsze – realizowanymi przez zupełnie różne pokolenia tancerzy. Po drugie – które pewnie wynika z pierwszego – sięgającymi po inne narzędzia, operującymi inną estetyką i reprezentującymi odmienne myślenie o ruchu.
Jako pierwsze zaprezentowały się cztery młode tancerki z trójmiejskiego kolektywu Herz Haus w spektaklu Unbody. To nie pierwsza rezydencja artystek w Żaku. W ubiegłym roku zrealizowały Solo na 4 kaski i stracony czas w choreografii Anny Piotrowskiej. Opiekę artystyczną nad Unbody sprawował Artur Bieńkowski. Jest to spektakl o ciele nieskończenie różnym. Satyra na unifikację. Przestroga przed pogonią za ideałem.
W spektaklu wyróżnić można dwie części. Pierwsza wylicza możliwie wiele przypadków ciał i ciał w wielu przypadkach. Przechodząc od stanu do stanu, od obrazu do obrazu, tancerki dość sprawnie żonglują ilustracjami, które od razu przywodzą na myśl konkretne konotacje. Witają widza ciałem zmęczonym i poniewieranym. Ciałem, które jako fizyczne przedłużenie ludzkiego umysłu i ducha rezonuje wszystkimi lękami, trudnościami i niepowodzeniami. Jest pierwszym, które odbiera ciosy od środowiska zewnętrznego i tak zwanym pierwszym do bicia przez swojego właściciela. Tancerki artykułują ten stan poprzez sprawne operowanie ruchem między rozluźnieniem ciała, jego upadkami i wstrząsami. To ciało mierzy się też z innymi ciałami. W kontakcie z nimi oporuje lub się im poddaje, walczy i dominuje lub musi ustąpić. Ciała zderzają się ze sobą, jak krążące po stole bilardowym bile. Raz do siebie przywierają, innym razem odbijają. Zdarza się, że potrafią egzystować, utrzymać stabilność tylko w uścisku czy podporze, jak w ciekawej scenie, w której opierające się o siebie tancerki tracą równowagę i upadają natychmiast, gdy następuje moment rozłączenia. Scena ta odsyła do pięknego obrazu z Café Müller Piny Bausch.
Dalej pełno jest dziwów nieprzystających do powszechnie obowiązujących norm, poddanych hiperbolizacji ułomności, niepasujących do współczesności żądnej ideału: zniekształconych, wynaturzonych, brzydkich. Jak w XIX-wiecznym cyrku zobaczyć można budzące sensację nienaturalnie długie ręce, nadplanową parę nóg, nadmierne owłosienie, deformację ciała, czy typowe dla gadów gubienie skóry. Ta, do granic akcentowana brzydota, wzmocniona została kostiumem. W pierwszej części są to kombinezony w ziemistych kolorach. Nieatrakcyjne na równi z ciałami i obrazami , ukazywanymi w spektaklu. Kostium odsyła mnie skojarzeniami do malarskiego realizmu XIX wieku., do Siewcy Jean-François Milleta czy Kamieniarzy Gustave’a Courbeta. Znój bohaterów wspomnianych dzieł malarskich bliski jest tym udręczonym ciałom.
Po dość żmudnej części pierwszej (zdawać się mogło, że tancerki próbują wyliczyć możliwie najwięcej rodzajów ciała, co nie było konieczne – nie o aptekarską dokładność tu chodzi, a pewną ideę), druga nabiera tempa, ale też zmienia nieco charakter. Tutaj już bardziej literalnie (dosłownie, bo i słowo się pojawia) mówi się o tym, jakim represjom podlega ciało, jaki nacisk się na nim wywiera, ile dróg do cielesnego samozadowolenia się toruje. Z głośników rozbrzmiewają komunikaty na kształt reklam i porad, w których ciało nabiera wyjątkowo przedmiotowego charakteru. Jedno ciało zostaje wystawione na sprzedaż, zlicytowane. Komunikaty, które artystki wysyłają do nas ze sceny, nabierają wyjątkowej aktualności i tym większej wagi w obliczu internetowej burzy, którą rozpoczęła Maja Staśko, krytykując film superszczupłej sportsmenki Anny Lewandowskiej, w którym ta, pod szyldem ciałopozytywności, przebiera się za grubą kobietę.
Tancerki porzucają kombinezony na rzecz marynarek i spodni, które osłaniają je tylko od przodu. Zabieg ten przypomina książeczki dla dzieci z papierowymi lalkami do ubierania. Pod ubraniem wszyscy jesteśmy tacy sami, z pomarańczową skórką, fałdą na brzuchu, obwisłym ramieniem. Z drugiej strony, ubraniem wiele komunikujemy i manipulujemy swoim wizerunkiem.
Mimo salwy pocisków wystrzelonej prosto w ciało i serce, spektakl kończy pewnego rodzaju oda do ciała – fragment bardzo popularnej piosenki F.R. Davida: „Words don’t come easy to me/ How can I find a way to make you see I love you?/ Words don’t come easy”. Udręczamy swoje ciało, kochając je mimo wszystko, bo to jedyne ciało, jakie mamy. (…)
wąskiej grupie nominowanych, ale ostatecznie zmuszonych do tego, by obejść się̨ smakiem i wreszcie zapomnianych, bo kto pamięta o wicemiss czy o tym, kto jako czwarty dotarł na metę̨?”
To jedno z najbardziej intrygujących przedstawień tej edycji. Cztery trójmiejskie tancerki obrały za temat ciało i opisywały je w najróżniejszych kontekstach rzucając wyzwania interpretacyjne widzom. Nie wszystkie odniesienia były łatwe do rozszyfrowania, lecz nawet chwilowe trudności percepcyjne nie obniżały napięcia płynącego ze sceny. Tancerki wciąż intrygowały pomysłami, które realizowały w imponującym tempie i stylu, dbając o synchrony. Trzymały nas w ciągłym oczekiwaniu, czasem budząc lęk, gdy pozornie bezładne padały na scenę. Ukazywały paralele: ciało – zespół – maszyna, a zaskakujące kostiumy stwarzały im możliwość tworzenia intrygujących kreacji. W pierwszej części spektaklu tancerki miały na sobie różniące się odcieniami kolorów natury, luźne body, zapięte pod szyje i kryjące ich kształty. Głębokie kieszenie, wszyte wysoko po bokach pozwalały schować całe ramiona – w efekcie ciała artystek redukowały się do korpusów, a one rzucały nam w twarz pytanie: jeśli odejmiemy ciału jego część – czym pozostanie? W końcu ich ubrania zamieniły się w cytat z męskiego stroju – kamizelkę i spodnie. Wtedy wymowa scen stawała się jeszcze bardziej drapieżna. (…)
„UNBODY” stanowi kolaż obrazów różnych stanów ciała i różnych podejść do niego. Ciało dźwigające zakupy w deszczu i wystrojone na wielkie wyjście. Ciało głodne i przejedzone. Drżące w histerycznym napięciu i sprężynujące w satysfakcjonującym treningu. Zagubione w obszernym ubraniu i prawie całkowicie odsłonięte. Te i inne zachowania ciała, jego potrzeby i sposoby używania go, ukazują tancerki – Magdalena Kowala, Natalia Murawska, Joanna Woźna i Anna Zglenicka – używając przede wszystkim ruchu, a także kostiumów, rekwizytów i słowa. Transformują swoje ciała, wywołując wrażenie porzucania ich części i odwrotnie: mutowania prowadzącego do przyrostu dodatkowych. Rezultaty czasem są makabryczne, np. gdy z brzucha jednej z kobiet zdają się wyrastać stopy, a kiedy indziej – komiczne, jak w scenie, w której dwie tancerki łączą się w jedną, zaskakująco wysoką osobę. Kolejne manipulacje kształtem ciała nie są działaniami wyłącznie abstrakcyjnymi. Choć nie jest to od razu oczywiste, zmierzają do pewnego celu.
Po wyeksponowaniu tematu ciała jako takiego zaczyna się przyglądanie stawianym mu wymaganiom. Pojawia się kwestia norm kulturowych, np. tej dotyczącej owłosienia, które w jednych miejscach jest pożądane, a w innych – wstydliwe. Temat dbania o higienę, które, gdy posunięte za daleko, staje się szkodliwe dla zdrowia. Wątek zdobienia ciała i pytanie, gdzie leży granica własnej przyjemności, za którą zaczyna się podporządkowanie presji aktualnego kanonu urody. Problem dyskursu reklamowego, monetyzującego kompleksy. Obserwacje kumulują się i przekształcają w coraz poważniejsze oskarżenia. Destrukcyjny kult wąsko zdefiniowanej atrakcyjności, seksualizacja i uprzedmiotowienie ciała (szczególnie kobiecego), mogą mieć tragiczne skutki: od fizjologicznych, przez psychologiczne, po kryminalne.
Choć spektakl może chwilami sprawiać wrażenie przeładowanego pomysłami, angażuje uwagę i budzi zainteresowanie dalszym rozwojem Hertz Haus. Tancerki sprawnie różnicują obecności sceniczne w zależności od charakteru sceny. W obrazach abstrakcyjnych są niemal idealnie neutralne, w sytuacjach bardziej teatralnych wzmagają ekspresyjność, a w scenach wymagających kontaktu z widownią ich osobowości nabierają swoistej gęstości i mocy. Szczególnie przejmująco odczuwa się to, gdy cierpliwość ciał poddawanych oglądowi i ocenie wyczerpuje się. W pełnej gniewu scenie protestu tancerki dynamicznie przemierzają przestrzeń, silne i nieskrępowane, ich wzrok przeszywa na wskroś, a uniesione, zaciśnięte pięści mówią „czas się bronić”. „UNBODY” to mocny głos w słusznej sprawie.
KONCEPCJA, CHOREOGRAFIA, WYKONANIE
Hertz Haus
MUZYKA
Rival Consoles, Balanescu Quartet, Murcof, Caterina Barbieri , Fulana, Gilla Band, Orquestra Francisco Canaro, Walter Wanderley, Tzusing.
KOSTIUMY
Hertz Haus
WSPÓŁPRACA ARTYSTYCZNA:
Artur Bieńkowski
ZDJĘCIA
Anna Zglenicka
CZAS TRWANIA
60 min
PRODUCENT
Gdański Festiwal Tańca, Zakład Kulturalny
PREMIERA
05.09.2020 Gdański Festiwal Tańca