Z Kostiantynem Vasiukovem, reżyserem spektaklu performatywnego „Eros i Psi”, rozmawiamy o ukraińskiej tradycji teatralnej, doświadczeniu wojny, które dźwiga się przez całe życie i o tym, czy miłość może uratować.
Skąd pomysł na spektakl „Eros i Psi”?
Pomysł stworzenia „opery matematycznej” narodził się po mojej zeszłorocznej premierze „Ślepców” w czeskim Brnie. To właśnie przy tej produkcji poznałem ukraińskiego matematyka Artema Afanasjewa oraz czeskiego muzyka Tomáša Vtípila. Artem, choć z wykształcenia i powołania jest matematykiem, ma niezwykle wyczulony zmysł artystyczny. Zafascynował mnie swoją matematycznie uzasadnioną interpretacją historii Romea i Julii, która tym razem zakończyła się happy endem oraz głębokim zrozumieniem poezji futurystycznej przez pryzmat przestrzeni Hilberta. Jego pozornie niezrozumiały „ptasi” język matematyczny zadźwięczał w mojej wyobraźni w harmonii z defragmentowaną muzyką Tomáša, oczarowując mnie sceniczną charyzmą.
Czemu ma służyć obecność matematyka podczas spektaklu?
Artem Afanasjew to młody ukraiński matematyk, który z powodu wojny znalazł się w Czechach. Jego odkrycie naukowe – paradoksalnie – polega na obaleniu znanej w świecie matematycznym hipotezy Riemanna. Praca właśnie przechodzi proces weryfikacji i ma potencjał, by wywołać rewolucję w dziedzinie matematyki. Artem to dla mnie dziwak, „szalony profesor”, który potrafi wszystko wyjaśnić językiem matematyki. Jego osobista historia jest nierozerwalnie związana z naukowym postrzeganiem świata – i to właśnie na jego przemyśleniach, między innymi o potrzebie dojrzewania ludzkości, opiera się tekst Anastasii Kosodii. W sztuce pojawiają się również historie aktorek Niny Batovskej i Kati Vasiukovej oraz nowe spojrzenie na historię o Psyche.
Historia o Psyche. To stąd tytuł spektaklu?
Tytuł to gra słów oparta na podobieństwie brzmieniowym imienia starogreckiej pięknej dziewczyny oraz greckiej litery psi, którą fizycy oznaczają funkcję falową – opisującą dualną naturę obiektu. Dla nas to połączenie antycznej kultury z nowoczesną nauką, przeszłości z przyszłością.
„Eros i Psi” to spektakl performatywny, ale i muzyczny. Jaką muzykę usłyszymy?
Muzyki Tomáša Vtípila nie sposób jednoznacznie sklasyfikować. Łączy on tradycyjne instrumenty, jak skrzypce czy klarnet, z brzmieniami elektronicznymi. Wykorzystuje też własnoręcznie wykonane urządzenia – jak ogromna muszla z ustnikiem od trąbki – oraz swój własny głos. Efektem jest wielowarstwowy, wieloznaczny muzyczny performans.
Muzyczny performans o miłości. Jaka jest miłość, kiedy nie ma odpowiedzi na pytanie „kiedy to wszystko się skończy”?
Miłość istnieje poza konwencjami. Wojna działa jak katalizator i wzmacniacz tego stanu. Niektórzy nie przetrwali relacji na odległość i się rozstali, inni odnaleźli nowe uczucia w okopie lub schronie przeciwbombowym, a jeszcze inni umocnili długoletnie związki, przechodząc wspólnie przez ekstremalne doświadczenia. Nasi przyjaciele – aktor i aktorka z Charkowa – zakochali się przed pełnoskalową wojną, razem zostali zmobilizowani w 2022 roku, walczyli ramię w ramię pod Chersoniem, a dziś wspólnie służą w Charkowie. Nie wiem, co ich czeka, ale dla mnie to idealny przykład, kiedy miłość dosłownie ratuje przed okrutną rzeczywistością.
Czy miłość naprawdę może uratować?
W naszych spektaklach wciąż wracamy do pytania: „czy miłość ratuje?” – i za każdym razem odpowiedzi są inne. Miłość do ojczyzny to coś innego. To potrzeba bycia tam, gdzie ludziom źle i strasznie – i nie tylko bycia, ale pomagania. Pomagania żołnierzom, którzy walczą i giną za ciebie. Pomagania cywilom cierpiącym z powodu rosyjskich ostrzałów. Organizowania zbiórek, przekazywania datków. Mówienie językiem sztuki o wojnie – to również forma pomocy.
Doświadczenie wojny dźwiga się całe życie. Czy z takim bagażem można tworzyć spektakle o „normalnym” życiu?
Nie. Dla mnie to niemożliwe. Szczerze uważam, że ignorowanie w sztuce współczesnej Trzeciej Wojny Światowej, która rozgrywa się na naszych oczach – w niektórych krajach wręcz za ścianą – jest przejawem infantylizmu lub eskapizmu, a to nie ma nic wspólnego z adekwatnym odbiorem rzeczywistości.
Na ile doświadczenie wojny wpływa na formę teatru?
W pierwszych dniach pełnoskalowej wojny teatr zamilkł. Mówię o ukraińskim teatrze, który mnie wtedy otaczał. Sceny stały się schronami, centrami wolontariatu, wielu artystów poszło na front. Pierwsze próby teatralne już w 2022 roku przybierały formy biograficzne – opierały się na świadectwach, verbatimach, dziennikach ludzi, którzy przeżyli bombardowania, ewakuację, niewolę, czy bezpośrednie działania wojenne. Wszyscy zgodzili się, że teatr musi znaleźć nowy język artystyczny. Moim zdaniem nadal jesteśmy w drodze.
A jaka jest droga Pana teatru?
Jeśli mówimy o moim teatrze, staje się on coraz bardziej cielesny, bezpośredni i wściekły.
Wściekły… Co daje publiczności i twórcom teatr podczas wojny?
Dla twórców, przynajmniej dla mnie i moich bliskich, proces tworzenia teatru w czasie wojny to sposób radzenia sobie z traumami, bezpieczna forma ich przeżywania. Nie nazwałbym tego terapią – nie jestem lekarzem – ale ta praktyka rzeczywiście pomaga „zachować głowę”. Z wyjątkiem krótkiego czasu przed premierą, kiedy cała ta „terapia” idzie na marne. Taka emocjonalna huśtawka.
A kiedy jest Pan widzem?
Kiedy jestem widzem, rzadko czuję się całkowicie pochłonięty sztuką. Ale jeśli tak się dzieje i zapominam o prawdziwym życiu, przeżywam losy bohaterów spektaklu – to jest stan szczególny. Akt współtworzenia, który inspiruje i motywuje mnie do dalszej pracy. Choć po każdej premierze obiecuję sobie, że to już ostatni raz.
Jaką rolę może odegrać ukraiński teatr w procesie odbudowy tożsamości narodowej?
Dziś istnieje zrozumienie potrzeby teatru zarówno w czasie wojny, jak i w procesie powojennej odbudowy. Nie chodzi tu o zachowanie tradycji czy zapewnienie kulturalnej rozrywki. Teatr to przestrzeń możliwości – laboratorium, w którym w najlepszym razie modeluje się przyszłe społeczeństwo, a przynajmniej krytycznie analizuje się teraźniejszość. To miejsce publicznej debaty, absolutnej wolności, bezpieczne środowisko dla najbardziej radykalnych wypowiedzi, analiz idei i artykulacji traum. Teatr zawsze był potrzebny, a szczególnie w czasach zmiany porządku społecznego i światowego ładu.
Co najbardziej odróżnia ukraiński teatr od innych?
Ukraiński teatr jest różnorodny. Ten, do którego aspiruję – krytyczny, polityczny, wizualnie znaczący – różni się, moim zdaniem, od teatru polskiego czy czeskiego poziomem krytyczności i bezpośredniości. Pod tym względem jest bliższy niemieckiemu. Wydaje mi się też, że wojna wpłynęła na zmianę perspektywy – od teatru, w którym człowiek był obiektem globalnych procesów, do teatru, w którym człowiek staje się podmiotem, znajduje się w centrum świata, podejmuje decyzje i tworzy historię.
Trzeba jednak zaznaczyć, że funkcjonuję w bańce twórców wartościowego teatru i często tracę kontakt z rzeczywistością. Rzeczywistość ukraińskiego teatru jest o wiele smutniejsza. To przede wszystkim spuścizna teatru radzieckiego – skupienie na tekście, psychologizm, liniowość, dosłowność i inne przywary teatru, który nie miał szczęścia wyjść poza prowincję imperium sowieckiego i był zdominowany przez rosyjską szkołę.
Bańka twórców wartościowego teatru. Jak ukraińska tradycja teatralna wpływa na Pana twórczość w Polsce?
Negatywnie. Tradycja to coś, od czego uciekam, rozglądając się za innymi rozwiązaniami. Nie zawsze się udaje, ale dążę do maksymalnego oddalenia od niej. Proszę mnie dobrze zrozumieć. Niestety, ukraińska tradycja teatralna została ukształtowana przez tzw. koryfeji (luminarzy) teatru już w XIX wieku, a później wypaczona przez rosyjski i sowiecki teatr psychologiczny, którego rozkwit nazwano realizmem socjalistycznym – a jego skutki odczuwamy do dziś. Nie tylko my. Dostrzegam to również w teatrze polskim.
A od czego Pan nie ucieka?
Tradycja, od której nie chciałbym uciekać, została zamordowana w latach 30. XX wieku. Słyszeli Państwo o „Rozstrzelanym Odrodzeniu”? To był rozkwit nowoczesnej, progresywnej kultury ukraińskiej w latach 20. W teatrze – Łeś Kurbas, Mykoła Kulisz i Wadym Meller, w literaturze – Mykoła Chwylowyj i Mychajl Semenko, w malarstwie – Wasyl Jermiłow i Anatol Petrycki. Setki i tysiące zamordowanych, represjonowanych, złamanych twórców – współczesnych i ideowych towarzyszy europejskiego modernizmu, ekspresjonizmu, futuryzmu. To oni mieli stworzyć nowy kanon ukraińskiej sztuki współczesnej. Dziś odzyskujemy to, co nasze. Na froncie i na scenie.
„Eros i Psi”
Premiera: 12 czerwca, godz. 19.00
Kolejne pokazy: 25 czerwca, godz. 19.00
Autor pomysłu, kierownik projektu, reżyser: Kostiantyn Vasiukov
Dramaturżka, autorka tekstów: Anastasia Kosodij
Scenografka, artysta kostiumów: Lena Kovacz
Performerka, choreografka, autorka tekstów: Nina Batovska
Performerka, autorka tekstów: Kateryna Vasiukova
Kompozytor, muzyk, performer: Tomaš Vtipil
Konsultant naukowy, autor tekstów: Artem Afanasiev
Artysta multimedialny: Max Panczenko, Svitlana Żytnia
Artystka światła: Iryna Marczuk
Asystent scenografki: Andrij Skrypka
Bilety:
Bilety na spektakl „Eros i Psi” są do kupienia w kasie teatru oraz online:
12 czerwca, godz. 19.00 >>> KLIK
25 czerwca, godz. 19.00 >>> KLIK
Zapraszamy!