ULICA Festival – międzynarodowy festiwal teatrów ulicznych organizowany od 1987 r. w Krakowie przez Teatr KTO. Jest jednym z najstarszych tego typu festiwali w Europie Środkowej. Podczas ULICY prezentowane są monumentalne widowiska, spektakle teatralne, happeningi, klaunady, pokazy marionetkowe, fire show oraz wiele innych wydarzeń.
ULICA Festival to flagowe wydarzenie województwa małopolskiego, rozpoznawalne na całym świecie, które rokrocznie gości ponad 180 artystów z całego świata oraz ściąga dziesiątki tysięcy mieszkańców i turystów.
Przedstawienia odbywają się w lipcu na najważniejszych placach w Krakowie, m.in. na Rynku Głównym, Placu Szczepańskim, Małym Rynku, Placu Jana Nowaka Jeziorańskiego i wielu innych.
Ponadto od kilku lat ULICA Festival rozszerzyła swoją działalność i prezentuje również spektakle w innych małopolskich miastach, takich jak Niepołomice, Wieliczka, Limanowa oraz Tarnów.
Ambicją festiwalu jest prezentowanie najnowszych nurtów w światowej sztuce teatru ulicznego.
Od początku istnienia dyrektorem artystycznym ULICA Festival jest Jerzy Zoń.
Gdyby na uliczne festiwale Teatru KTO spojrzeć z lotu drona – widok przypomniałby dzieła Bruegla. Oto monstrualna scena Rynku Głównego, oto dekoracje: Sukiennice, kamienice, Wieża Ratuszowa, pomnik Mickiewicza, kościół św. Wojciecha. I gęste grupy postaci, w kilku punktach monstrualnej sceny znieruchomiałe wokół postaci, które dokazują. Ktoś na szczudłach chodzi, ktoś tańczy, ktoś śpiewa, jest akrobata na linie, człowiek-guma i brzuchomówca, jest śmieszny karzeł o białej twarzy i z czerwoną piłeczką na nosie, i piechur, co po schodach idzie bez schodów, i żongler, i kapelusz z królikiem na dnie. A jeden facet kopnął drugiego w łydkę i udaje, że to nie on, tylko tamten łysy z wąsem, co stoi wśród gapiów, głupio się uśmiecha i bije brawo… No właśnie. Kto kopnął? Kto gra, a kto nie gra? Gdzie iluzja, gdzie prawda? Jeśli pewien blady nieszczęśnik także w tym roku, jak w zeszłym, obejmie drzewo i będzie, płacząc z rozpaczy, tłukł głową w pień, gdyż po wyjściu z delikatesów upuścił reklamówkę z flaszką gorzałki – niby jak ustalisz, bywalcu ulicznego festiwalu, czy to jest scenka ze spektaklu, czy scenka z ciężkiego życia?
Paweł Głowacki
Obwarzanki Lady Makbet
Tegoroczne hasło festiwalu ma wymiar metaforyczny, wyraża bowiem dziecięce, naiwne wręcz poczucie szczęścia z powrotu do normalności. To pierwszy rok, w pełni pozbawiony pandemicznych restrykcji. Wspólnie więc z zaproszonymi artystami celebrować będziemy największe w Polsce święto teatru ulicznego.
Gdy kolejny Don Kichote zjawi się z początkiem lipca w Rynku Głównym i stanie przy dokazujących kuglarzach – nawet stara jak powieść Cervantesa małpa mistrza Piotra, wielka, bez ogona i o obrośniętych pośladkach, może nie ocalić trzydniowej iluzji Jerzego Zonia. Nie żaden hidalgo, a, powiedzmy, hydraulik Stefan, i nie z La Manchy, tylko z Nowej Huty, lecz przecież, jak pierwszy Don Kichote, dotknięty nieopanowaną wiarą w bajki – taki pan 8, 9 lub 10 lipca przyjdzie na Rynek od strony Floriańskiej, by obejrzeć występy cudaków, przez Jerzego Zonia sprowadzonych na 35. Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych. I jeśli Stefan Kichote trafi na „Don Kichota” Teatru HoM – może dojść do bezkrwawej masakry. Tak. Jeśli zaś w seansie Teatru HoM znajdzie się scena występu wędrownego teatrzyku kukiełek z masy papierowej, ożywianych przez mistrza Piotra – na Rynku Głównym będzie groźnie na pewno. Jak do dziś, przez ponad cztery wieki, groźnie jest w słowach Cervantesa…
Innymi słowy, wracają monumentalne widowiska, fenomenalne spektakle teatralne, happeningi oraz inne festiwalowe wydarzenia – „powtórzy się stary wakacyjny rytuał teatralny Zonia”, który przyniesie szczęśliwe chwile i zadziwienie. Nadzieję splątaną z refleksją, by rozbudzić radość życia, która tętni w każdym z nas.
Kiedy ponad rok temu układałem program 33. ULICY, którego motywem przewodnim miały być „dziwne zdarzenia”, nie przypuszczałem, że z początkiem 2020 roku świat zweryfikuje nasze pojęcie o dziwności zdarzeń, które wokół nas.
Rzeczywistość zmieniła pierwotne plany. Festiwal przeniesiony został z tradycyjnego lipcowego terminu na pierwszy weekend września. Zmienił się również kontekst „dziwnych zdarzeń” i wymusił korektę programu wynikającą z nowego spojrzenia na nas samych i na sens obecności sztuki w naszym życiu, jej ekspresji w przestrzeni publicznej.
Tematem dominującym 32. ULICY było przenikanie się dwóch fascynujących światów: cyrku i teatru ulicznego, ich wspólne korzenie i wzajemne inspiracje.
Podczas czterodniowego karnawału place i ulice Krakowa przemieniły się w różnorodne teatralne mansjony pełne uniesień i wzruszeń. Aktorzy, kuglarze, tancerze, mimowie, klauni i lalkarze, linoskoczkowie, iluzjoniści i szczudlarze – każdy widz mógł znaleźć swojego bohatera.
Celem 31. ULICY było przybliżenie polskiemu widzowi najnowszych koncepcji, motywów i trendów teatru ulicznego z azjatyckiego obszaru kulturowego. Po raz pierwszy w trzydziestoletniej historii festiwalu zaprezentowaliśmy krakowskiej publiczności teatr południowokoreański w jego najlepszych odsłonach. Tak silna i różnorodna reprezentacja artystów z Półwyspu Koreańskiego była unikalna w skali europejskich festiwali teatru ulicznego.
Głównym tematem 30. edycji ULICY był sugestywny obraz życia ludzi, którym zabroniono czytania książek – wykreowana przez Raya Bradbury’ego w powieści Fahrenheit 451 wizja przerażającego świata przyszłości, w którym dokonuje się ostateczna cywilizacyjna i kulturowa katastrofa. Świat, w którym zakazana jest literatura, sztuka i filozofia, a wszelkie indywidualne, wolne czy wyzwolony myśli i uczucia muszą zostać wyeliminowane. Świat, w którym pali się ocalałe jeszcze nieliczne książki, będące realnym i symbolicznym skarbcem ludzkiej wiedzy, mądrości i wolności.
29. edycja Festiwalu ULICA była udaną próbą pokazania szerokiego spektrum polskiego teatru ulicznego. Panorama ponad trzydziestu spektakli z repertuaru 28 polskich teatrów pomogła szukać odpowiedzi na pytania, które we wstępie do programu festiwalu stawiał dyrektor i założyciel ULICY Jerzy Zoń: z jakich korzeni ten teatr się wywodzi – komedii dell’arte, cyrku czy z „schumannowskich” marionet? Czy korzysta z dziedzictwa teatru sowizdrzalskiego? Może ma swój rodowód w polskiej tradycji teatru romantycznego, pełnego poezji i rozbudowanej metafory a jednocześnie zaangażowanego?