Rozsądek rudej – nowy felieton Pawła Głowackiego

Udostępnij:
Man Ray, Podarunek | 1921, Tate Gallery, Londyn
Man Ray, Podarunek | 1921, Tate Gallery, Londyn

Pamiętam, wiele, wiele lat temu, w ramach Krakowskich Reminiscencji Teatralnych, rewolucyjnie nastrojony artysta w dziurawych trampkach, dżinsach gdzieniegdzie już ażurowych, swetrze francuskiego egzystencjalisty oraz wełnianej czapie o kroju czapek Smerfów – włączył kamerę i w ścianie holu studenckiego klubu Rotunda kilofem wyrąbał dziurę. Łomot był nieludzki, zdumienie widzów – jeszcze większe. Gdy skończył, zdjąwszy czapę starł rękawem pył z mokrego od potu czoła, a następnie wyjął taśmę, wsadził ją do świeżej dziury i zamurował, używając w tym celu zawczasu przygotowanego cementu, wody, cegły oraz kielni. No i poszedł sobie. Brakło tylko Łyska, wzdłuż przeciwległej ściany ciągnącego tam i sam górniczy wagonik, a byłoby jak na pokładzie Idy w znanej bajce o podziemnym cierpieniu koni w ciemnościach prawie zupełnych.

Od tamtej dalekiej godziny nowoczesnego artyzmu ogarnia mnie lęk, gdy tylko usłyszę słowo „performans”. Przy czym lęk budzi tyleż wspomnienie kilofa, rytmicznie tańczącego nad czapką Smerfa, co pamięć o twarzach widzów. Otóż – najwyraźniej dumali oni intensywnie.

Tak, skamieniali, marszczący czoła – naprężyli się duchowo i dumali. Ale, proszę wierzyć, dumali naprawdę, bez cienia żartów. Z pełną powagą dziergali konkluzje, kombinowali, dociekali, jakież to nowe perspektywy sztuki otwiera oto przed ludzkością kilof w roli dłuta Augusta Rodina. A metafizyka? Czy myśleli o inspirujących związkach łączących cegłę, dajmy na to – z losem człowieczym na doczesnym łez padole? Tropili nowe, awangardowe przejścia, które pomiędzy tym a tamtym światem wyznaczała finałowa kielnia? Na kanwie taśmy bezpowrotnie niknącej w dziurze – czy mozolnie konstruowali filozoficzne, psychoanalityczne i jeszcze jakieś prawdy o znikomości oraz znikliwości ludzkiego życia? Niestety – owszem. I zapewne bardzo podobnie wyglądały twarze widzów, a zwłaszcza czoła krytyków sztuki oraz recenzentów, kiedy mniej więcej sto lat temu Man Ray zaprezentował światu „Podarek”, dzieło, które miało otwierać nowoczesne perspektywy. „Podarek” był zwykłym żelazkiem, tyle że stalowy spód miało ono najeżony pionowym szeregiem gwoździ na sztorc, szpicami w górę. Mówiąc ściśle – 13 gwoździami, co pewnie skłaniało zainteresowanych do dumania o pechu.

Niebawem w Teatrze KTO nie zjawi się ów Man Raya żelazkojeż, czy owo jeżożelazko. Nie będzie też żadnego innego z wielu zrealizowanych przezeń dzieł zaskakujących, ani żadnego z podobnie wykoncypowanych przedmiotów Marcela Duchampa, artysty od sławetnego pisuaru zatytułowanego „Fontanna”. I raczej nie przyjedzie do Krakowa tamten artysta-górnik metafizyczny, zatem nikt nie rozwali ścian gmachu KTO, aby przebić się do wieczności, ani nie pomyśli nikt, że dla dopełnienia poetyczności artystycznego zdarzenia przydałby się Łysek, ze spuszczonym w rozpaczy łbem mozolnie ciągnący wagonik. Nie. Lecz jednak przez trzy dni – od 21, do 23 stycznia – zapanuje w KTO hasło „performans”. Trwać wtedy będzie IV edycja Międzyuczelnianego Przeglądu aKTOmaR.

Zapanuje nie tylko „performans” jako taki (choć po prawdzie diabli wiedzą, co by miało znaczyć określenie „jako taki”). Zaistnieje również mrowie innowacyjnych form scenicznych, zdarzą się wszelkiej maści interakcje pomiędzy sceną a widownią, dojdzie do publicznego odkrywania świeżych modeli tworzenia. Będzie sztuka akcji i działania przestrzenne, zdarzy się obrazowanie ruchowe a także seanse teatru eksperymentalnego. Pan Johannes Deimling z Performance Art Studies poprowadzi fachowe warsztaty. Pani Małgorzata Kaźmierczak, prezeska Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki, wystąpi z opowieścią zatytułowaną „Nowe trendy – czy da się nauczyć?”. Adepci 11 uczelni pokażą 25 artystycznych etiud, instalacje typu site-specific wejdą w twórcze zwarcie z happeningami oraz wideoinstalacyjną symultaną ogarniającą cały budynek. Do tego zaprezentują się mistrzowie. Choćby Katarzyna Kozyra i Katarzyna Rotkiewicz-Szumska, które pokażą „performans partycypacyjny”, zaś Marta Wołowiec da w spektaklu „Tens” lekcję ciała jako generatora, przekaźnika i odbiornika energii. Słowem – będzie wszystko, co ambitnie nowe.

I dobrze, że tak. Trzeba się doszkalać, przeminął wiek złoty. Należy śledzić, oglądać, słuchać. To, jak myślę, rozsądna postawa. Rzecz tylko w tych twarzach, co się na widowni zjawią między 21 a 23 stycznia. Co radzić? Gdy dawno temu w galerii na starym mieście w Genewie Man Ray wystawił swoje najeżone gwoździami żelazko – skrajnie poważna dama, zwana przez Julio Cortazara „sową w okularach”, z lodowatym respektem kontemplowała dzieło, zaś obok pewna ruda z pewną blondyną taki oto dialog prowadziły swobodnie.

– W gruncie rzeczy całkiem podobne do mojego żelazka.

– Jak to?

– No pewno, tyle że to kłuje, a moje parzy.

Nie tylko na czas trzydniowego przeglądu w KTO, ale na cały nadchodzący rok – radzę teatromanom szukania w sobie rozsądku rudej.

Paweł Głowacki – Rozsądek rudej

 

 

Aktualności
[FM_form id="1"]
Skip to content