WSZYSTKO JEST TEATREM

O inscenizacyjnej sile spojrzenia Pietera Bruegla, którego obraz „Walka karnawału z postem” jest plakatem 37 Ulicy, Karel van Mander rzekł: „Przechodząc przez Alpy połknął Bruegel góry i skały, by po powrocie do domu zwymiotować je na płótno i deskę”. Taki był los nie tylko gór i skał. Spójrzcie na plakat lub na obraz „Zabawa dzieci”. Człowiek zwyczajny, codzienne portki, chustka i koszulina, przedmiot, gest lub grymas – cokolwiek przeszło przez oczy Bruegla, na końcu wędrówki, przetworzone w wyobraźni, skapywało z pędzla jako aktor w roli, rekwizyt i scenografia, jako cząstka ludnej inscenizacji, znieruchomiałej na obrazie niczym na scenie, którą pod pędzlem stawał się rynek miasta lub plac w środku wsi.

Gdyby na uliczne festiwale Teatru KTO spojrzeć z lotu drona – widok przypomniałby dzieła Bruegla. Oto monstrualna scena Rynku Głównego, oto dekoracje: Sukiennice, kamienice, Wieża Ratuszowa, pomnik Mickiewicza, kościół św. Wojciecha. I gęste grupy postaci, w kilku punktach monstrualnej sceny znieruchomiałe wokół postaci, które dokazują. Ktoś na szczudłach chodzi, ktoś tańczy, ktoś śpiewa, jest akrobata na linie, człowiek-guma i brzuchomówca, jest śmieszny karzeł o białej twarzy i z czerwoną piłeczką na nosie, i piechur, co po schodach idzie bez schodów, i żongler, i kapelusz z królikiem na dnie. A jeden facet kopnął drugiego w łydkę i udaje, że to nie on, tylko tamten łysy z wąsem, co stoi wśród gapiów, głupio się uśmiecha i bije brawo… No właśnie. Kto kopnął? Kto gra, a kto nie gra? Gdzie iluzja, gdzie prawda? Jeśli pewien blady nieszczęśnik także w tym roku, jak w zeszłym, obejmie drzewo i będzie, płacząc z rozpaczy, tłukł głową w pień, gdyż po wyjściu z delikatesów upuścił reklamówkę z flaszką gorzałki – niby jak ustalisz, bywalcu ulicznego festiwalu, czy to jest scenka ze spektaklu, czy scenka z ciężkiego życia?

Istnieje inne pytanie. Po co w ogóle masz to rozstrzygać? Cóż szkodzi odsunąć na bok stary racjonalny podział: tu iluzja, tu prawda? Na plakacie – portrecie kolosalnego zamarłego spektaklu ulepionego z mrowia małych seansów – widnieje hasło tegorocznej Ulicy: „Wszystko jest teatrem”. Nikt nie posiada wyobraźni Bruegla, to oczywiste. Ale przecież każdy ma jakąś. Wystarczy ją zbudzić i nie przyjmować dookolnego świata z dobrodziejstwem płaskich oczywistości, topornych podziałów na jawę i sen. Wtedy zdarzyć się może, że gdy spytasz handlującą obwarzankami babinę w chustce, po ile te z solą – Lady Makbet odpowie ci z głębi czasu: po dwa pięćdziesiąt. Ale też nie popełnisz błędu, wsuwając pobladłemu z rozpaczy nieszczęśnikowi w łapę pięć dych. Niech zmartwychwstanie, jak sobie wymarzył o świcie, tuż po saharyjsko suchym przebudzeniu.

 

Paweł Głowacki

Obwarzanki Lady Makbet

[FM_form id="1"]
Skip to content